poniedziałek, 6 lutego 2017

#3 Pałac

Gdy dzbanek herbaty stanął na stole, Mary zaczęła opowiadać:
– Jak wiesz, Ann, poza byciem czarodziejką miałam jeszcze kilka ciekawych umiejętności. Bezszelestny ruch, umiejętność odczytywania emocji i nadzwyczajna siła nie wzięły się znikąd. Przeszłam wiele szkoleń, aby je opanować. Umiejętności te są przekazywane genetycznie. Okazało się również, że rodzina twojego męża również posiada takie zdolności, niemal równie ciekawe. Połączyły się one w twoich córkach, jednak przez brak magicznego rdzenia u Petunii nie zostały aktywowane. Jednak u Lily mogą działać znakomicie. Mam kontakty z ludźmi, którzy mogą ją tego wszystkiego nauczyć. Według ludzkiego czasu w około pół godziny, według naszego w kilkanaście lat, jednak nie martw się. Lily dzięki swojej genetyce nie będzie się starzała, co najwyżej dorastała, a jej mięśnie będą się rozwijały. Lily ma w sobie krew Piątki Najwyższych, wampirów, elfów, pięciu rodzai nimf, łowców, jeźdźców, smoków, jednorożców, obrońców, sukkubów i wielu innych.
– S-suk-kub-bów? – wyjąkała Ann.
– Owszem. Czy wyrażacie zgodę na nauczenie Lily posługiwania się tymi wszystkimi umiejętnościami?
Lily spojrzała niepewnie na mamę.
– Myślę, że mogą one być przydatne na tej całej wojnie. Lily jest w niebezpieczeństwie. Jednak decyzja należy do niej.
– Zgadzam się – odparła Lily. – Gdzie odbędą się te szkolenia?
– W różnych miejscach.
Rozmawiały jeszcze przez kilka godzin, aż w końcu pożegnały się i Mary złapała Lily za rękę. Teleportowała się bezgłośnie.


Wylądowały przed olbrzymi pałacem z białego marmuru, przykrytym srebrnymi kopułami. Gnieniegdzie dostrzegła strzeliste wieże, które lśniły w świetle… słońca? Przecież był środek nocy! Wokół roztaczał się olbrzymi park pełen przeróżnych stworzeń. Wiewiórki ganiały się z psami, koty chodziły po ławkach, ptaki krzątały się wokół gniazd. Zobaczyła stado lecących hipogryfów, przez chwilę nawet wydawało jej się, że w pobliżu leci pegaz!
Na dziedzińcu stało troje szesnastolatków. Wysoka dziewczyna o różowych włosach energicznie skakała na skakance. Miała na sobie mugolskie ubrania: zieloną bluzkę z krótkim rękawem, dżinsy trzy czwarte i jaskraworóżowe trampki.
Obok niej o poręcz schodów opierał się przystojny brunet o raczej drobnej posturze. Lekko się garbił. Leniwym ruchem głaskał dużego psa, o ile Lily się orientowała, to był husky. Chłopak jako jedyny nic nie mówił, w przeciwieństwie do śmiejącej się dziewczyny i opowiadającego coś blondyna.
Drugi chłopak, potężnie zbudowany i opalony, widocznie starał się podtrzymać koncentrację. Był jeszcze przystojniejszy od bruneta, co było niemałym wyzwaniem. Jego swobodne ruchy bardzo przypominały jej Jamesa Pottera, jednak wydawał się mniej nachalny i bardziej skupiony.
– Chodź, Lily, przedstawię ci innych łowców z twojego rocznika – rzekła Mary, idąc w stronę nastolatków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz