poniedziałek, 23 stycznia 2017

#1 Mary Wolter

Leżała na trawie i spoglądała w rozgwieżdżone niebo. Rodzice zostali tego dnia zaproszeni na wesele, a Petunia nocowała u koleżanki. Lily to nie przeszkadzało. Miała czas, aby pomyśleć. Niedawno doszły wyniki SUM-ów. Była dumna ze swoich wyników. Uczyła się dniami i nocami, odmawiając wielu przyjemności, ale uzyskała same Wybitne, a chodziła na wszystkie dostępne przedmioty.
Wstała, aby ponownie spojrzeć na kartkę z wynikami. Długa kolumna W była dobrze widoczna w świetle gwiazd i księżyca. Usłyszała za sobą kroki. Obróciła głowę, spodziewając się widoku rodziców, wracających z imprezy. Zamiast tego dostrzegła zdecydowanie niższą postać.
Poderwała się z ziemi, chwytając różdżkę. Postać dostrzegła ją i zaczęła się zbliżać. Zatrzymała się dopiero, gdy Lily mogła ją w pełni dojrzeć. Dziewczyna zauważyła, że to kobieta, zapewne przed trzydziestką. Czarne włosy opadały jej na umięśnione ramiona. Zadarty nos i piegi dodawały uroku, a zielone oczy wręcz hipnotyzowały przypominając oczy matki Lily.
Ubrana była w czarną, elegancką sukienkę na ramiączkach. Buty o płaskiej podeszwie miały nadzwyczaj mały rozmiar. Pełen makijaż wykonano perfekcyjnie. Dodatki, czyli między innymi naszyjnik, bransoletkę i kilka pierścionków zrobiono ze srebra.
W jakiś sposób ta kobieta budziła olbrzymi respekt. Jej dumna mina na twarzy o szlachetnych rysach, pewny siebie krok, wzrok, który przeszywał do głębi.
– Lily? – spytała niepewnym głosem, który zupełnie nie pasował do jej postawy.
– T-tak – odparła dziewczyna.
Gdy na świecie szalała wojna z Voldemortem, a ona pochodziła z mugolskiej rodziny, wolała uważać. Powoli wyjmowała różdżkę z kieszeni, gotowa do gwałtownej obrony.
– Szukam mojej siostry, Ann Evans – wyjaśniła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz