Poprzedni dzień minął na dalszych rozmowach z nowymi znajomymi. Głównie mówiła Alice i nie dawała sobie przerwać. Czasem Chris lub Lily coś wtrącali. Olivier poszedł natomiast na samotny spacer i wrócił dopiero pod wieczór.
Potem cała czwórka wezwała służących, którzy zaprowadzili ich do pokoi i podali kolację. Komnaty Lily składały się z pięciu olbrzymich pomieszczeń. Przez główne drzwi wchodziło się do salonu, gdzie stała długa mięciutka kanapa okryta futrem. Niedaleko stały jeszcze dwa fotele i stolik. Pod nim leżał jeszcze dywan. W kącie stał regał z książkami. Pokój ogrzewało jeszcze ciepło dużego kominka.
Drugim pokojem była sypialnia. Lily mogła wylegiwać się tam na olbrzymim łóżku z baldachimem. Zaczarowane instrumenty grały na zawołanie, co dodawało pokojowi uroku. Przy ścianie widać było również stół do masażu, który wyglądał bardzo kusząco.
Z sypialni dało się przejść do dwóch pomieszczeń: łazienki i garderoby. W tym pierwszym stała wielka przysznicowanna z funkcją masażu, bąbelkami i wygodną poduszką pod głowę. W szafkach leżała taka masa kosmetyków, że szafka Mileny, jej rok starszej sąsiadki, wyglądała jak dom Lily przy pałacu ciotki.
W garderobie natomiast dostrzegła najróżniejsze ubrania: czarodziejskie, mugolskie, luźne, eleganckie, letnie, wiosenne, jesienne, zimowe, do pływania, na narty, do biegania, jazdy na rowerze, łyżwach, snowboardzie, deskorolce i, oczywiście, piżamy. Wszystko zaczarowane, aby pasowało na dziewczynę. Poza tym znalazła jeszcze biżuterię o jakiej jej się nie śniło: bransoletki, naszyjniki, pierścionki, kolczyki oraz wiele innych.
Na koniec wróciła jeszcze do salonu i otwarła ostatnie drzwi – drzwi do gabinetu. W środku stało biurko, wygodny fotel, kolejne regały z książkami, kociołek oraz szafki pełne składników do eliksirów. W szufladzie znalazła jeszcze pióra, pergaminy i atramenty oraz kilka pustych zeszytów.
Odprawiła służącą – Bethany, pulchną, piegowatą blondynkę wyraźnie zadowoloną ze swojej pracy – i otworzyła jeden z zeszytów. Miała tu spędzić sporo czasu, a nawet nie spakowała pamiętnika!
Zaczęła pisać:
Cała ta sytuacja naprawdę pomaga mi w leczeniu dawnych ran. Pokłóciłam się z Severusem – mam szansę zdobyć nowych przyjaciół, szczególnie, że w Hogwarcie na moim roczniku nikt mnie nie lubi. Nie wiem, czemu. Chyba po prostu dużo się uczę i słabo mnie znają.
Olivier nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Ten wkurzający, ponury, milczący chłopak bardzo przypomina mi niektórych Ślizgonów. I to tych, z którymi zadaje się Snape.
Alice jest ożywioną pozytywną energią, choć jej gadatliwość może naprawdę wkurzać. Ale chyba to nie będzie większy problem.
Chrisa słabo poznałam, bo Alice ciągle mnie zagadywała, ale wydaje się miły. Choć pozory mogą mylić.
Pałac cioci (bo ciężko nazwać to domem) jest wspaniały. Moje komnaty są większe, niż cały dom rodziców. Ilość książek jakie mam do wyłącznej dyspozycji jest olbrzymia. Trzy regały tylko dla siebie!
Ciekawi mnie nazywanie nauki „szkoleniem”. Ogólnie jestem bardzo ciekawa lekcji, jednak ciocia Mary wyraźnie unikała tego tematu. Brzmi to podejrzanie.
Prawie zapomniałam o całym rzędzie wybitnych, które dostałam z SUM-ów. Jestem z siebie dumna!
Lily wrzuciła nowy pamiętnik z powrotem do szuflady i podeszła do regału z książkami, wyciągając pierwszą z brzegu pozycję.